Jestem odkrywcą rozumności wiary. 

Po latach poszukiwań wyważyłem wreszcie dawno otwarte drzwi. W innej epoce tego rodzaju zajęcie musiałoby budzić rozbawienie, dziś wywołuje odruch zniecierpliwienia. A przecież fakt, że trzeba ponownie odkrywać prawdy od dawna dobrze znane, powinien budzić zdziwienie. Skąd bierze się taki stan rzeczy? 

W świadomości zbiorowej nastąpiło przesunięcie znaczenia pojęć wiary i rozumu. Dokonało się to, paradoksalnie, za sprawą oddziaływania dwóch skrajnych, nieprzystających do siebie wizji świata. Najpierw ateizm zredukował rozum do nauki i tym okrojonym rozumem rozprawił się z wiarą; z kolei nowy gnostycyzm, czyli New Age, zajął się promowaniem swoich wierzeń nie oglądając się na racjonalność. Skutkiem tych zabiegów jest okrojona racjonalność bez wiary, albo rozdęta „wiara” bez racjonalności. Co ciekawe, duch naszego czasu lansuje z jednakowym entuzjazmem i bez żadnych skrupułów obie te skrajności.

Czy jednak jesteśmy skazani na ekstrema? Czy dałoby się przemodelować radykalne wizje świata, jakie proponują nam ateizm i New Age? A może jest do pomyślenia inne rozwiązanie, które łączyłoby mocne strony obu tych postaw unikając jednocześnie ich słabości? Otóż odkryłem właśnie, że rozwiązanie takie istnieje: jest nim katolicka doktryna wiary. 

Ateista buduje swój obraz świata obiektywizując doświadczenie zmysłowe; entuzjasta New Age czyni to samo z doświadczeniem "duchowym". Ich wizje rzeczywistości nawzajem się wykluczają. 

Załóżmy jednak na chwilę — na potrzeby eksperymentu myślowego, że udało się nam przekonać ateistę, aby poszerzył swój horyzont myślowy i rozważył możliwość istnienia rzeczywistości nadprzyrodzonej; zaś entuzjastę New Age, aby dopuścił możliwość racjonalnej interpretacji swojego „nadprzyrodzonego” doświadczenia. To by była zupełnie inna historia! I właśnie tę historię chcę opowiedzieć czytelnikom, którzy sięgną po „Przez rozum do wiary”.

Skrajności ateizmu i New Age są do przezwyciężenia. Racjonalność nieuprzedzona, otwarta na wszystkie wymiary rzeczywistości, prowadzić może na przedpole wiary, a potem sensownie ją wspierać. Nie jesteśmy skazani ani na rozum bez wiary, ani na wiarę bez rozumu. 

Ale jest jeden warunek. Rozum, który chciałby otworzyć się na wiarę, musi najpierw zrzucić z siebie podwójne jarzmo: materialistycznego dogmatyzmu i duchowego subiektywizmu w stylu New Age. 

Wszystko to mogą być stwierdzenia bez pokrycia. Czytelnik, który chciałby sprawdzić czy są one prawdziwe ma do pokonania zaledwie 300 stron.